*Isabelle*
Kolejny zwyczajny dzień na uczelni. Odkąd zbieram same piątki, stała się ona dla mnie nudna. Przychodzę tylko po to, aby mieć idealną frekwencję i spotykać się ze znajomymi.
Kilka minut temu, kiedy pani Smith z matematyki wyszła po jakieś testy, Sienna szepnęła mi do ucha:
- Poczekaj na mnie, Josha i Marka, ok? Mamy dla ciebie ważną informację.
Pokiwałam tylko twierdząco głową i od razu po wyjściu na przerwę czekałam na nich. Odciągnęli mnie na bok i mówili ściszonymi głosami:
- Posłuchaj Is, dzisiaj jest piątek i jak co tydzień są organizowane nielegalne wyścigi na obrzeżach miasta. Mój kuzyn powiedział, abym przyszedł ze znajomymi, bo to będzie najbardziej zaskakujący wyścig. Co roku, trzy największe gangi mierzą się ze sobą. Do tej pory zawsze wygrywał gang One Direction, ale podobno tym razem ich przywódca Styles, ma się nie pojawić, więc wszyscy są strasznie podekscytowani. Na pewno słyszałaś o tych gangach, gdyż sieją oni postrach w całym Londynie, a nawet w innych miastach. Nie ma opcji, żebyś tam z nami nie poszła! - nawijał Josh. Słyszałam o tych gangach. Każdy, kto im podskoczy może szykować już sobie trumnę. Na samo nazwisko przywódcy One Direction miałam ciarki. Spotkałam go kiedyś w parku... Wszyscy omijali go szerokim łukiem. Nie miałam najmniejszego zamiaru iść na te pieprzone wyścigi.
- O nie! Nie ma mowy, abym z wami tam poszła! Wiem, że to się źle skończy!
- Chodź, będzie fajnie! Izzy nie drocz się ze mną, bo wiesz, że nie wygrasz! Isabello Hill masz natychmiast iść z nami na te wyścigi! - prosiła Sienna.
- Chodź, będzie fajnie! Izzy nie drocz się ze mną, bo wiesz, że nie wygrasz! Isabello Hill masz natychmiast iść z nami na te wyścigi! - prosiła Sienna.
- Ale ja naprawdę nie chcę! - marudziłam.
- Nie masz nic do gadania! Przyjeżdżamy po ciebie o 22:00 i jedziemy, zrozumiano? - warknął zdenerwowany już Mark. Potrząsnęłam głową, a oni od razu się zmyli. Wiedziałam, że to będzie najgorsza noc w moim życiu, ale wolałam trzymać się z nimi razem, gdyż wtedy nikt mi nie podskoczy.
Ostatni wykład miałam dzisiaj z informatyki. W ogóle nie mogłam się skupić, gdyż moje myśli ogarniał ten cholerny wyścig. Bałam się na niego iść. Poza tym mieszkam sama i bałabym się, że jeśli komuś podpadnę to będzie ze mną źle. Po skończonej lekcji udałam się prosto do mojego mieszkania, które znajdowało się jakieś 10 minut drogi od szkoły w starej kamienicy. Okolica była cicha i spokojna, ale bałam się chodzić tędy wieczorem. Mieszkam sama, gdyż moja mama zmarła przy porodzie, a ojciec 5 lat temu na raka płuc. Nie mam bliższej rodziny, ponieważ większość z nich już nie żyje. Jakoś daję sobie radę, ale muszę przyznać, że czasami jest ciężko.
Do domu wróciłam o 15:00, zjadłam kilka kanapek z serem i zabrałam się za pracę domową. Musiałam napisać referat z chemii. Przez to, że nie mogłam się skupić na lekcji, nic z niej nie wiedziałam i ciężko mi było napisać ten referat. Męczyłam się nad nim dobre kilka godzin. Kiedy wreszcie skończyłam, zegar wskazywał godzinę 20:00. Ugh, za dwie godziny idę na te pieprzone wyścigi. Ale póki co, zrelaksuję się trochę. Nalałam ciepłej wody do wanny, ściągnęłam ubrania i po chwili byłam cała zanurzona w wodzie. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się tą cudną chwilą.
- Kurwa, Harry! Nie rozumiesz, że nie możesz wystartować w takim stanie?! - wydarłem się na Loczka, który leżał naćpany na kanapie i majaczył coś, że znowu pokaże tym ćwokom, kto tu jest najlepszy. Jednak w takim stanie on nie mógł wsiąść do samochodu.
- Pojadę! Nic mi nie będzie, zaufaj mi Lou! - warknął.
- Nie ma mowy! Malik, ty pojedziesz zamiast niego. Tylko uważaj, aby cię te laski nie sprowokowały. - zarządził Liam i pogroził palcem mulatowi.
- A nie możemy tego załatwić w inny sposób? - zapytał Niall. - Po prostu nie wziąć udziału w tym wyścigu?
- Głupi, głupiutki Niallerek... Nie rozumiesz, że jeśli nie wystartujemy, to splamimy nasz honor? Nie przegraliśmy jeszcze ani jednego wyścigu i tego też nie przegramy. A tak w ogóle to słyszałem, że Parker miał sprowadzić sobie jakieś dupeczki i mam zamiar mu je odebrać. - Harry jakby nagle się ożywił. Znów przeleci kilka panienek, naćpa się i wróci. Tylko on i Zayn biorą narkotyki. Ja, Liam i Niall nie tykamy się tego świństwa. Może palimy papierosy, ale one tak nie szkodzą.
- El! - krzyknąłem na cały głos. Moja dziewczyna pojawiła się obok mnie w ciągu kilku sekund.
- Tak, kochanie?
- Przypilnujesz Stylesa kiedy my będziemy na wyścigu. Pozamykasz wszystkie drzwi, okna i nie pozwolisz mu w żaden sposób wyjść, dobrze? - brunetka pokiwała twierdząco głową. - W razie czego wstrzyknij mu to... - dodałem ciszej, podając jej ukradkiem strzykawkę z silnym lekiem usypiającym - Będzie spał cały dzień. - puściłem jej oczko i wróciłem do chłopaków.
- Za godzinę zaczyna się wyścig, więc musimy się zbierać. Zayn, ty bierzesz Lamborghini Hazzy, a my swoje samochody. Ruszamy! - powiedział Liam i zeszliśmy do ogromnego garażu. Stało w nim 7 samochodów - 3 od Stylesa, jeden ode mnie, od Zayna, od Liama i od Nialla. Horan otworzył bramę i w mgnieniu oka wszyscy wyjechaliśmy z naszej posiadłości. Największe wrażenie sprawiało Lamborghini, którym jechał Zayn, ale które rzeczywiście należało do Harolda.
- Nie masz nic do gadania! Przyjeżdżamy po ciebie o 22:00 i jedziemy, zrozumiano? - warknął zdenerwowany już Mark. Potrząsnęłam głową, a oni od razu się zmyli. Wiedziałam, że to będzie najgorsza noc w moim życiu, ale wolałam trzymać się z nimi razem, gdyż wtedy nikt mi nie podskoczy.
Ostatni wykład miałam dzisiaj z informatyki. W ogóle nie mogłam się skupić, gdyż moje myśli ogarniał ten cholerny wyścig. Bałam się na niego iść. Poza tym mieszkam sama i bałabym się, że jeśli komuś podpadnę to będzie ze mną źle. Po skończonej lekcji udałam się prosto do mojego mieszkania, które znajdowało się jakieś 10 minut drogi od szkoły w starej kamienicy. Okolica była cicha i spokojna, ale bałam się chodzić tędy wieczorem. Mieszkam sama, gdyż moja mama zmarła przy porodzie, a ojciec 5 lat temu na raka płuc. Nie mam bliższej rodziny, ponieważ większość z nich już nie żyje. Jakoś daję sobie radę, ale muszę przyznać, że czasami jest ciężko.
Do domu wróciłam o 15:00, zjadłam kilka kanapek z serem i zabrałam się za pracę domową. Musiałam napisać referat z chemii. Przez to, że nie mogłam się skupić na lekcji, nic z niej nie wiedziałam i ciężko mi było napisać ten referat. Męczyłam się nad nim dobre kilka godzin. Kiedy wreszcie skończyłam, zegar wskazywał godzinę 20:00. Ugh, za dwie godziny idę na te pieprzone wyścigi. Ale póki co, zrelaksuję się trochę. Nalałam ciepłej wody do wanny, ściągnęłam ubrania i po chwili byłam cała zanurzona w wodzie. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się tą cudną chwilą.
*Louis*
- Kurwa, Harry! Nie rozumiesz, że nie możesz wystartować w takim stanie?! - wydarłem się na Loczka, który leżał naćpany na kanapie i majaczył coś, że znowu pokaże tym ćwokom, kto tu jest najlepszy. Jednak w takim stanie on nie mógł wsiąść do samochodu.
- Pojadę! Nic mi nie będzie, zaufaj mi Lou! - warknął.
- Nie ma mowy! Malik, ty pojedziesz zamiast niego. Tylko uważaj, aby cię te laski nie sprowokowały. - zarządził Liam i pogroził palcem mulatowi.
- A nie możemy tego załatwić w inny sposób? - zapytał Niall. - Po prostu nie wziąć udziału w tym wyścigu?
- Głupi, głupiutki Niallerek... Nie rozumiesz, że jeśli nie wystartujemy, to splamimy nasz honor? Nie przegraliśmy jeszcze ani jednego wyścigu i tego też nie przegramy. A tak w ogóle to słyszałem, że Parker miał sprowadzić sobie jakieś dupeczki i mam zamiar mu je odebrać. - Harry jakby nagle się ożywił. Znów przeleci kilka panienek, naćpa się i wróci. Tylko on i Zayn biorą narkotyki. Ja, Liam i Niall nie tykamy się tego świństwa. Może palimy papierosy, ale one tak nie szkodzą.
- El! - krzyknąłem na cały głos. Moja dziewczyna pojawiła się obok mnie w ciągu kilku sekund.
- Tak, kochanie?
- Przypilnujesz Stylesa kiedy my będziemy na wyścigu. Pozamykasz wszystkie drzwi, okna i nie pozwolisz mu w żaden sposób wyjść, dobrze? - brunetka pokiwała twierdząco głową. - W razie czego wstrzyknij mu to... - dodałem ciszej, podając jej ukradkiem strzykawkę z silnym lekiem usypiającym - Będzie spał cały dzień. - puściłem jej oczko i wróciłem do chłopaków.
- Za godzinę zaczyna się wyścig, więc musimy się zbierać. Zayn, ty bierzesz Lamborghini Hazzy, a my swoje samochody. Ruszamy! - powiedział Liam i zeszliśmy do ogromnego garażu. Stało w nim 7 samochodów - 3 od Stylesa, jeden ode mnie, od Zayna, od Liama i od Nialla. Horan otworzył bramę i w mgnieniu oka wszyscy wyjechaliśmy z naszej posiadłości. Największe wrażenie sprawiało Lamborghini, którym jechał Zayn, ale które rzeczywiście należało do Harolda.
*Sienna*
Dobrze, że udało nam się namówić Izzy na te wyścigi. Przynajmniej możemy zrealizować swój plan. Chcemy się zemścić za to, że naskarżyła na nas wykładowcy, że paliliśmy papierosy w szkole. Ja, Josh i Mark mamy zamiar wcisnąć ją jakiemuś kolesiowi z gangu... Wtedy już będzie myślała co robi. O ile uda jej się przeżyć...
*****
Hej, taki nudnawy ten rozdział, ale to dopiero początek tej historii. Następne powinny być ciekawsze :)
Pati Payne;*
CZYTASZ = KOMENTUJ
*____*. Next !! Stylesowa- Ania xD Extra <33
OdpowiedzUsuńBoski *_* Czekam na next!!
OdpowiedzUsuńCudo!! Super początek po prostu zapowiada się świetny blog!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next!! Tak w ogóle kiedy nn??
~ Cat :*
PS: Cat to moje przezwisko! :D
Usuńomg zarąbiste.
OdpowiedzUsuńbędę czytać.
czekam na nexta.
Kolejna która pisze o gangu wuuut -.-
OdpowiedzUsuńjak zawsze cudnie :* :P
!!! wyłącz weryfikator obrazkowy przy dodawaniu komentarzy :)